facebook facebook instagram youtube

Omówienie Raportu HDR 2002

Niniejszy Raport dotyczy polityki i rozwoju społecznego. Mówi o tym, w jaki sposób władze i instytucje polityczne - formalne i nieformalne, państwowe i międzynarodowe - kształtują rozwój społeczeństw. Raport analizuje również czynniki potrzebne do stworzenia systemu demokratycznych rządów i aby rozwój dotyczył wszystkich społeczeństw - w świecie, w którym postęp omija tak wielu ludzi.

Polityka jest ważnym czynnikiem rozwoju społecznego, ponieważ ludzie na całym świecie pragną wolności, która pozwala kształtować własny los, wyrażać swoje przekonania i uczestniczyć w decyzjach, które wpływają na życie jednostek. To ma dla rozwoju społecznego równie istotne znaczenie co umiejętność czytania czy dobra kondycja zdrowotna. Rozwój społeczny polega przecież na zwiększaniem zakresu ludzkich wyborów.

W latach 80-tych i 90-tych dokonał się radykalny postęp w dziedzinie liberalizacji systemów politycznych i rozszerzaniu politycznych swobód na świecie. Istotne zmiany w kierunku demokracji nastąpiły w 81 państwach, a w 140 z prawie 200 wszystkich państw świata przeprowadza się wielopartyjne wybory - pod tym względem nigdy nie było na świecie tak dobrze. Jednak euforia związana z końcem zimnej wojny już minęła, a jej miejsce zajęły twarde realia polityki XXI wieku.

Kraje rozwijające się wybierały ścieżkę demokracji w warunkach powszechnego ubóstwa i głębokich podziałów społeczno-gospodarczych. Jednak kilka krajów, które obrały tę drogę, powróciło do bardziej autorytarnych rządów: militarnych (jak Pakistan po 1999 roku) czy też pseudodemokratycznych (jak Zimbabwe w ostatnich latach). Inne znajdują się pomiędzy demokracją a autorytaryzmem. W tych państwach swobody polityczne są ograniczone, a dostęp do życia politycznego utrudniony. Z kolei państwa targane konfliktami (Afganistan, Somalia) stały się wylęgarnią ekstremistów.

Nawet tam, gdzie instytucje demokratyczne mają mocne podstawy, obywatelom często brakuje wiary w to, że mogą wpływać na kształt polityki państwa. Obywatele i rządy czują również, że podlegają działaniu międzynarodowych sił, na które mają niewielki wpływ. W ramach przeprowadzonej w 1999 roku Międzynarodowej Ankiety Milenijnej Instytut Gallupa zadał pytania ponad 50 tysięcy osobom z 60 państw czy o polityce ich krajów decyduje wola społeczeństwa. Odpowiedzi twierdzącej udzieliła mniej niż 1/3 respondentów, a tylko co dziesiąty z nich stwierdził, że władze jego kraju reagują na oczekiwania obywateli.

Choć globalizacja umacnia wzajemne zależności, to jednak świat wydaje się coraz bardziej podzielony - na biednych i bogatych, na możnych i bezsilnych, na entuzjastów nowej globalnej gospodarki i na tych, którzy podążają inną drogą. Zamachy terrorystyczne na Stany Zjednoczone z 11 września 2001 roku ukazały te podziały w nowym świetle, przywracając strategicznym sojuszom militarnym centralne miejsce w kreowaniu narodowej polityki i wzbudzając ożywione debaty na temat ograniczania praw człowieka w imię zwiększania narodowego bezpieczeństwa.

Aby politycy i instytucje polityczne mogły wspierać rozwój społeczny, stać na straży wolności i godności wszystkich ludzi, demokrację należy poszerzyć i pogłębić. O tym traktuje niniejszy Raport.

Świat nigdy nie stwarzał tak wielkich możliwości gospodarczych, politycznych i technologicznych. Jednocześnie nigdy nie panowała tak wielka niesprawiedliwość

W marcu 2002 roku, na Konferencji NZ na temat Finansowania Rozwoju w Monterrey światowi przywódcy i decydenci ocenili postęp prac nad realizacją celów w dziedzinie rozwoju i eliminacji ubóstwa, jakie wytyczył Szczyt Milenijny NZ w 2000 roku. Uczestnicy konferencji w Monterrey zobowiązali się również do podjęcia bezprecedensowych globalnych wysiłków w zakresie osiągnięcia tych celów do 2015 roku.

Wiele krajów rozwijających się czyni postępy na kilku frontach - zwłaszcza w sferze zapewnienia powszechnej edukacji na szczeblu podstawowym i zapewnienia równości płci w dostępie do edukacji. Jednak dla dużej części świata perspektywy nie są najlepsze. Przy utrzymaniu się obecnych trendów, 33 państwa zamieszkane przez ponad ? ludności świata osiągną do 2015 roku mniej niż połowę zamierzonych celów. A jeśli globalny rozwój będzie nadal przebiegał w tak ślimaczym tempie, to głód przestanie być światowym problemem dopiero za ponad 130 lat.

Z dwoma problemami świat nie może sobie poradzić. Pierwszym jest ubóstwo materialne. Optymiści szacują, że aby zmniejszyć o połowę liczbę ludzi, których dzienny dochód nie przekracza 1 dolara, roczny PKB na głowę mieszkańca w krajach rozwijających się powinien rosnąć w tempie 3,7%. Tymczasem takie tempo rozwoju osiągnęły w ciągu ostatniej dekady tylko 24 państwa. Są wśród nich Chiny i Indie, dwa najbardziej zaludnione kraje rozwijające się. 127 państw, w których żyje 34% ludności świata, rozwija się jednak wolniej. W rzeczywistości, w wielu państwach z tej grupy wzrost gospodarczy był ujemny, a według wszelkiego prawdopodobieństwa odsetek ludzi żyjących w ubóstwie powiększył się.

Drugim poważnym problemem jest śmiertelność dzieci. 85 państw zdołało ograniczyć śmiertelność dzieci w wieku do lat 5 o 2/3 w stosunku do poziomu z 1990 roku lub jest na dobrej drodze, by to uczynić. Te państwa zamieszkuje jednak niecała ? ludności globu. Tymczasem 81 państw zamieszkanych przez ponad 60% ludności świata nie ma na razie szans, by osiągnąć ten cel do 2015 roku.

Wielce niepokojący jest fakt, że wiele państw, które mają najmniejsze szanse na osiągnięcie Milenijnych Celów Rozwoju , należy do krajów najsłabiej rozwiniętych. Większość z nich leży w środkowej i południowej części Afryki. 23 z 44 państw tego regionu zupełnie nie rozwija się w wielu dziedzinach, a 11 z nich, jak Angola czy Ruanda dysponują zbyt małą ilością danych, by ocenić postęp. Spośród wszystkich państw w tym regionie, tylko w Republice Południowej Afryki odsetek niedożywionych dzieci nie przekracza 10%. W 6 państwach, między innymi w Erytrei, Etiopii i Nigrze, dzieci niedożywionych jest ponad 40%. Bez radykalnej poprawy sytuacji za 20-30 lat cele wytyczane przez światowych przywódców pozostaną te same co dzisiaj.

Różne perspektywy rozwoju świata odzwierciedlają niepokojący paradoks. Rozpowszechnianie się demokracji, integracja narodowych gospodarek, rewolucje technologiczne - wszystkie te zjawiska prowadzą do zwiększania zakresu wolności i możliwości poprawy życia ludzi. A jednak w zbyt wielu krajach wolność pozostaje coraz bardziej niepewną wartością.

Demokracja. Świat nigdy nie był bardziej demokratyczny niż teraz. Tymczasem, spośród 140 krajów, w których przeprowadza się wielopartyjne wybory, tylko 80 krajów, zamieszkanych przez 55% ludności świata, spełnia wszystkie kryteria demokracji. Obywatele 106 państw nadal nie korzystają całkowicie ze swobód obywatelskich i politycznych.

Pokój. Znacznie zmalała liczba wojen pomiędzy państwami. W latach 90-tych liczba śmiertelnych ofiar międzypaństwowych konfliktów wyniosła 220 tysięcy osób, czyli o prawie 2/3 mniej niż w latach 80-tych. Coraz obfitsze śmiertelne żniwo zbierają zaś wojny domowe. W latach 90-tych w wyniku konfliktów wewnętrznych zginęło 3,6 miliona ludzi, a liczba uchodźców lub osób zmuszonych do przemieszczania się wewnątrz danego państwa wzrosła w stosunku do lat 80-tych o 50%.

Możliwości. Nowe technologie i postępująca integracja gospodarcza torują drogę prawdziwie globalnym rynkom. A jednak - mimo nowych możliwości ekonomicznych - 2,8 miliarda ludzi nadal żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. 1% światowej populacji zarabia w ciągu roku tyle, ile wynoszą łączne dochody 57% najbiedniejszej ludności świata. W wielu krajach środkowej i południowej Afryki sytuacja najuboższych ludzi stale pogarsza się.

Dla niektórych osiągnięcie znacznej poprawy to wyłącznie kwestia czasu i woli politycznej. Dla innych podstawowym kierunkiem rozwoju pozostaje wolne tempo zmian. Ale co do jednej kwestii wszyscy są zgodni: w coraz bardziej zjednoczonym świecie, polityka i polityczne instytucje mają decydujący wpływ na rozwój społeczny. Na całym świecie kwestie sprawowania władzy znajdują coraz więcej miejsca w dyskusjach na temat rozwoju. Głównym przedmiotem tych debat stała się efektywność instytucji publicznych oraz czynniki aktywizacji rynku i pobudzania wzrostu gospodarczego: jakość i przejrzystość systemów podatkowych, zdolność systemów sądowniczych do egzekwowania umów handlowych.

Dla rozwoju społecznego są to ważne zagadnienia. Skutki złego funkcjonowania instytucji odczuwają najbardziej biedne i bezbronne grupy społeczne. Zwiększanie dochodów to tylko jeden z wielu wskaźników rozwoju społecznego. Efektywne instytucje publiczne to tylko jeden z wielu czynników demokracji sprzyjających rozwojowi społecznemu. Sprawne rządy wymagają także wspierania sprawiedliwych, odpowiedzialnych instytucji stojących na straży praw człowieka i podstawowych wolności. Nie chodzi tylko o to, by sędziowie mieli odpowiednie kwalifikacje. Ważne jest również to, by przestrzegali stosownych procedur i nie kierowali się rasowymi czy klasowymi uprzedzeniami. Nie wystarczy budować szkół. Chodzi także o to, by szkoły w biednych dzielnicach były równie dobrze wyposażone jak szkoły w zamożnych rejonach.

Te zagadnienia były dotychczas przedmiotem jedynie nielicznych poważnych badań. Nierozpoznane w pełni są także zależności pomiędzy działalnością instytucji publicznych a jej społeczno-gospodarczymi rezultatami. Niniejszy Raport bada te zależności pod kątem zwiększania tempa rozwoju społecznego. Konkluzją Raportu jest stwierdzenie, że aby wspierać społeczny rozwój dla dobra wszystkich obywateli, państwa muszą dysponować strukturami władzy, które odpowiadają przed całym społeczeństwem. Muszą też umożliwić wszystkim obywatelom uczestnictwo w debatach i dyskusjach, które kształtują ich życie.

Rozwój społeczny wymaga rządów, które są demokratyczne zarówno w formie jak i w treści - dla dobra ludzi i dzięki ludziom

Demokracja są wartością samą w sobie, może być także motorem rozwoju społecznego. Z trzech powodów. Po pierwsze, korzystanie ze swobód politycznych i uczestnictwo w podejmowaniu decyzji, które mają wpływ na życie jednostek, należą do fundamentalnych praw człowieka i jako takie są częścią rozwoju społecznego. Kobiety w Arabii Saudyjskiej, Brunei, Katarze, Kuwejcie, Omanie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie posiadają praw wyborczych, co - niezależnie od osobistych dochodów - znacznie ogranicza ich wybory życiowe. Demokracja jest jedynym systemem, który gwarantuje polityczne i obywatelskie wolności oraz prawo do uczestnictwa. To właśnie czyni z demokratycznych rządów wartość samą w sobie.

Po drugie, demokracja pomaga chronić społeczeństwo przed skutkami kataklizmów gospodarczych i politycznych, takimi jak klęska głodu czy pogrążanie się państwa w chaosie. W praktyce może to oznaczać wybór między życiem a śmiercią. Laureat Nagrody Nobla Amartya Sen udowodnił, że wolne wybory i wolna prasa stanowią dla polityków ogromny bodziec do zapobiegania klęskom głodu.

Od 1995 roku w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej zmarło z głodu - aż trudno uwierzyć - prawie 2 miliony ludzi, czyli 10% ludności. W latach 1958-1961 głód był przyczyną śmierci niemal 30 milionów mieszkańców Chin. Tymczasem Indie, po odzyskaniu niepodległości w 1947 roku, ani razu nie zostały dotknięte klęską głodu - nawet w latach szczególnego nieurodzaju. W 1973 roku susza zdziesiątkowała uprawy w rejonie Maharashtra, ale demokratycznie wybranym politykom udało się zorganizować program robót publicznych dla 5 milionów ludzi i odegnać widmo głodu.

Demokracja sprzyja ponadto politycznej stabilności, ponieważ zapewnia miejsce politycznej opozycji i pokojowemu przekazywaniu władzy. W latach 1950-1990 demonstracje i bunty zdarzały się znacznie częściej w państwach demokratycznych, ale ich skutki były znacznie groźniejsze w państwach rządzonych przez dyktatorów. Co więcej, niedemokratyczne państwa były częściej areną konfliktów zbrojnych i ponosiły z tego tytułu znacznie wyższe koszty gospodarcze.

Po trzecie, rządy demokratyczne mogą uruchomić trwały cykl rozwoju. Dzieje się tak dlatego, że polityczna wolność daje obywatelom prawo domagania się rozwiązań, które zapewniają nowe możliwości społeczno-gospodarcze. Otwarta dyskusja społeczna pomaga społecznościom określić swoje priorytety. Od Indonezji przez Meksyk po Polskę, kroki w kierunku demokratyzacji i politycznej liberalizacji pomagają utrzymać ten cykl rozwoju, w którym wolna prasa i inicjatywy obywatelskie umożliwiają ludziom uczestniczenie w debatach i podejmowaniu politycznych decyzji.

Dwa istotne przykłady potwierdzające te tendencje to udział społeczeństwa w tworzeniu budżetów i uwzględnianie kwestii płci przy planowaniu wydatków. W Porto Alegre w Brazylii udział obywateli w tworzeniu budżetu miasta pomaga określać wydatki na cele mające priorytetowe znaczenie dla rozwoju społecznego. W ciągu pierwszych siedmiu lat liczba gospodarstw domowych z dostępem do sieci wodociągowej wzrosła z 80 do 98%, a odsetek ludności z dostępem do sieci kanalizacyjnej prawie się podwoił (wzrost z 46 do 85%).

Tworzenie państwowych i lokalnych budżetów, które uwzględniają kwestię równości płci, jest praktykowane w prawie 40 krajach. W Republice Południowej Afryki propozycje budżetowe badane są pod tym kątem. Kwestia równości płci stała się również elementem polityki społecznej tego kraju, co zaowocowało bardziej efektywnym wydatkowaniem publicznych środków.

Związek pomiędzy demokracją a rozwojem społecznym nie jest automatyczny: gdy gospodarcze i polityczne decyzje są podejmowane przez wąską elitę, powiązanie pomiędzy demokracją i sprawiedliwością zostaje zerwane

W ostatnich latach na całym świecie walczono o demokrację z nadzieją, że przyniesie ona polityczną wolność i otworzy nowe społeczno-gospodarcze perspektywy. Wielu narodom demokracja przyniosła jednak rozczarowanie. W krajach środkowej i wschodniej Europy, a także w krajach należących do Wspólnoty Niepodległych Państw, lata 90-te były okresem bezprecedensowego wzrostu zróżnicowania wysokości dochodów. Także w regionie środkowej i południowej Afryki, mimo zwiększenia zasięgu demokracji, ubóstwo zatacza coraz szersze kręgi.

Kiedy demokratycznie wybrane władze nie reagują na potrzeby ludzi ubogich, opinia publiczna łatwiej ulega argumentom autorytarnych lub populistycznych przywódców, którzy twierdzą, że ograniczenie obywatelskich swobód i politycznej wolności przyśpieszy wzrost gospodarczy oraz przyczyni się do osiągnięcia społecznego postępu i stabilności. W Ameryce Łacińskiej głębokie podziały ekonomiczne i ubóstwo idą w parze z małym zaufaniem społeczeństw do państwowych instytucji i dużą skłonnością do akceptowania autorytarnych rządów i naruszeń praw człowieka.

Autorytarni przywódcy obiecują poprawę sytuacji, głosząc, że demokrację trzeba poświęcić na rzecz wzrostu gospodarczego i postępu społecznego.

Nie ma jednak dowodów na to, że taki kompromis jest niezbędny. Badania statystyczne dowodzą, że ani tempo wzrostu gospodarczego, ani dzielenie się korzyściami z niego płynącymi nie zależą od autorytarnego czy demokratycznego systemu władzy. To samo wynika z doświadczeń państw na całym świecie. W Kostaryce, najbardziej stabilnej demokracji Ameryki Łacińskiej, roczny wzrost PKB na głowę mieszkańca w latach 1975-2000 wyniósł 1,1%, czyli był wyższy od średniej w regionie (0,7%). Kostaryka może również pochwalić się najbardziej sprawiedliwymi w tej części świata systemami: dystrybucji dochodów, szkolnictwa i opieki zdrowotnej. Demokracja panuje także w Brazylii, ale tamtejsze ekonomiczne i społeczne nierówności należą do największych na świecie. Z kolei Paragwaj, który posiada bardziej autorytarny system rządów, osiąga wzrost gospodarczy na głowę mieszkańca na poziomie średniej w regionie, ale nie potrafi zapewnić swym obywatelom nowych społecznych i gospodarczych perspektyw.

Demokracji, która daję ludziom władzę, nie da się przeszczepić - trzeba ja zbudować od podstaw

W wielu krajach pogłębienie demokracji wymaga przede wszystkim budowy fundamentalnych instytucji demokratycznego systemu sprawowania władzy. Są to:

Powyższe instytucje mogą przybierać różne formy. Demokracja wynika z historii i uwarunkowań danego kraju. Z tego powodu państwa są "demokratycznie odmienne". Jednak we wszystkich krajach demokracja wykracza daleko poza jednostkowe decyzje czy pośpiesznie organizowane wybory. Aby demokratyczne wartości i demokratyczna kultura polityczna zakorzeniły się we wszystkich grupach społeczeństwa, potrzebny jest głębszy proces politycznych przemian - proces, który formalnie nigdy się nie kończy.

Budowa demokratycznych instytucji, której towarzyszy dążenie do osiągnięcia sprawiedliwego rozwoju społeczno-gospodarczego, rodzi napięcia. Przyznanie wszystkim obywatelom równych praw politycznych nie oznacza, że każdy będzie miał taką samą chęć lub zdolność do uczestniczenia w życiu politycznym - lub taką samą możliwość wpływania na politykę. Wielkość zasobów i ograniczone możliwości mogą podważyć zasadę "jeden obywatel, jeden głos", a tym samym cele działania demokratycznych instytucji. Zagrożone są także organy sądownicze i legislacyjne, jeśli nie uwzględnią praw kobiet, mniejszości i słabych grup społecznych.

Jeden z najistotniejszych problemów to powiązanie polityki z biznesem. Pieniądze mogą wypaczyć działalność demokratycznych instytucji, jeśli będą - wbrew interesom społeczeństwa - decydować o tym, kto zostanie wybrany i jakie prawo będzie stanowione. Niedawne debaty na temat finansowania kampanii wyborczych w Stanach Zjednoczonych i finansowych powiązań pomiędzy firmą Enron a czołowymi politykami dwóch najważniejszych amerykańskich ugrupowań politycznych potwierdzają, że jest to poważne zagrożenie nie tylko dla młodych, ale także dla mocno ugruntowanych demokracji.

W trakcie wyścigu o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2000 roku kandydaci wydali na swoje kampanie wyborcze 343 miliony dolarów, podczas gdy w 1980 roku kampania prezydencka kosztowała ogółem tylko 92 miliony dolarów. Po doliczeniu wydatków partii politycznych można przyjąć, że na kampanię wydano w 2000 roku ponad 1 miliard dolarów. W 2001 roku Michael Bloomberg wydał rekordową sumę 74 milionów dolarów, by zostać burmistrzem Nowego Jorku. Jeden głos kosztował go 99 dolarów. Główny przeciwnik Bloomberga wydał na kampanię 17 milionów dolarów.

W miarę jak rosną koszty kampanii wyborczych, wzrasta ryzyko, że świat biznesu zyska nadmierny wpływ na życie polityczne. W czasie kampanii wyborczych w 2000 roku amerykańskie firmy wpłaciły na konta polityków i ugrupowań politycznych 1,2 miliarda dolarów, czyli około 14 razy więcej niż wynosiły i tak spore darowizny związków zawodowych. Stanowi to 16 razy więcej niż przeznaczyły na ten cel inne grupy. Wprawdzie w wielu krajach europejskich sfera finansowania polityki podlega ostrzejszym rygorom, ale istnieją państwa, które mogą podążyć śladem Stanów Zjednoczonych. W 1996 roku w Indiach 80% funduszy przeznaczonych na kampanię wyborczą głównych partii politycznych pochodziło od dużych korporacji.

Jednocześnie, w wielu częściach świata partie polityczne tracą na znaczeniu. We Francji, Włoszech, Norwegii i Stanach Zjednoczonych znane partie polityczne mają dziś o połowę mniej członków niż 20 lata temu, a z niedawnych badań socjologicznych w Ameryce Łacińskiej oraz środkowej i wschodniej Europie wynika, że ludzie bardziej ufają telewizji niż partiom politycznym.

Trwały cykl rozwoju wymaga wspierania systemu demokratycznych rządów

Wspieranie demokratycznego systemu politycznego oznacza zwiększanie dostępu do takich dziedzin jak edukacja i umożliwienie obywatelom odgrywanie bardziej znaczącej roli w życiu politycznym. Tworzenie odpowiednich warunków rozwoju inicjatyw pozarządowych i innych nieformalnych grup pomaga demokratycznym instytucjom lepiej reprezentować interesy społeczeństwa.

W ostatnim dwudziestoleciu zwiększył się udział obywateli w debatach i przedsięwzięciach publicznych. Wprawdzie zmalała liczba członków partii politycznych, związków zawodowych i tradycyjnych inicjatyw, ale nastąpił radykalny wzrost poparcia dla organizacji pozarządowych oraz nowych organizacji społeczeństwa obywatelskiego. W 1914 roku istniały na świecie 1083 międzynarodowe organizacje pozarządowe. W 2000 roku było ich już 37 tysięcy, z czego 1/5 powstała w latach 90-tych. Większość państw rozwijających się odnotowała jeszcze szybszy przyrost krajowych organizacji pozarządowych i organizacji typu non-profit. W 1996 roku w Indiach było takich organizacji ponad milion, a w Brazylii 210 tysięcy.

Obecnie międzynarodowe organizacje pozarządowe koordynują pomoc dla krajów rozwijających się o wartości ponad 7 miliardów dolarów, co świadczy o skali i charakterze działań tych instytucji. Organizacje pozarządowe są nie tylko orędownikiem i uczestnikiem prorozwojowych przedsięwzięć, ale mają coraz większy bezpośredni wpływ na podejmowanie i monitorowanie działań lokalnych samorządów. Wypracowują one nowe partnerskie formy działań dla dobra publicznego. Na przykład, Rada Gospodarki Leśnej (Forest Stewardship Council) zrzesza przedstawicieli organizacji ekologicznych, przemysłu drzewnego, służb leśnych, ludności tubylczej i lokalnych wspólnot, którzy wspólnie decydują o eksporcie drewna stanowiącego produkt zrównoważonej gospodarki leśnej. W Porto Alegre w Brazylii i w innych miastach organizacje pozarządowe uczestniczą w przygotowywaniu budżetu przez władze miejskie. Z kolei rząd Wielkiej Brytanii konsultuje projekty państwowego budżetu z Kobiecą Grupą do spraw Budżetu (Women’s Budget Group).

Rozkwit przeżywa także idea wolontariatu. Szacuje się, że holenderscy wolontariusze wykonują prace, które odpowiadają zadaniom 450 tysięcy pełnoetatowych pracowników. Wartość tych prac sięga 13,6 miliarda dolarów. W Korei Południowej prawie 3,9 miliona ludzi przepracowuje w ramach wolontariatu ponad 451 milionów godzin, a wartość ich pracy przekracza 2 miliardy dolarów. W Brazylii wolontariuszami jest co najmniej 16% osób dorosłych. Inną formą udziału zwykłych obywateli w publicznych debatach nad politycznymi kwestiami są akcje konsumenckie. Mogą one polegać, między innymi, na bojkocie dywanów wyrabianych przez dzieci lub wyborze produktów, których kupno oznacza wsparcie dla drobnych plantatorów kawy. Konsekwencje takich działań mogą sprawić, że firmy zaczną reagować na oczekiwania opinii publicznej odnośnie społecznej odpowiedzialności świata biznesu.

Te przykłady tworzą ogromne pole dla zwiększania udziału obywateli w sprawowaniu władzy i promowania korzystniejszego dla wszystkich podziału dochodów. W coraz większym stopniu ruchy obywatelskie służą wzmocnieniu demokratycznych instytucji, a nie ich osłabieniu.

Inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego nie mieszczą się do końca w tradycyjnym schemacie sprawowania władzy. Na tym polega ich wartość dla demokracji. Grupy obywateli mogą jednak wyznawać poglądy lub stosować metody działania, które będą sprzeczne z demokratycznymi ideałami. Charakter tych grup będzie wtedy zarówno obywatelski jaki i "nieobywatelski". Powstawanie takich grup społeczeństwa obywatelskiego stanowi wyzwanie dla w pełni demokratycznych form życia politycznego.

Nie ma prostej recepty na rozwiązanie tego problemu. Grupy społeczeństwa obywatelskiego mają jednak świadomość, że odpowiadają przed opinią publiczną za swoje działania. W Etiopii krajowe organizacje pozarządowe posługują się czymś w rodzaju kodeksu etyki zawodowej, który ma służyć samoregulacji środowiska. Kodeks podkreśla znaczenie przejrzystości i odpowiedzialności w działaniu. Organizacje pozarządowe powinny także w pełni reprezentować ludzi, na których życie wpływają.

Kolejnym filarem demokracji są wolne media. Na całym świecie mamy do czynienia z ograniczeniami podstawowych swobód obywatelskich, takich jak wolność słowa, prawo do stowarzyszania się czy prawo do informacji. Pełną swobodę informacji gwarantuje jak dotąd niewiele państw. Jednak w wielu krajach, nowe prawo prasowe i nowe technologie dają mediom możliwość skuteczniejszego oddziaływania na demokratyczne życie polityczne poprzez inicjowanie publicznych dyskusji i ujawnianie przypadków korupcji i  naruszeń prawa. Uczciwy przebieg wyborów w Ghanie w 2000 roku był w pewnej mierze zasługą wielu prywatnych radiostacji w tym kraju, które utrudniały dokonywanie fałszerstw i tym samym nadawały wiarygodność oficjalnym rezultatom.

Zwykli obywatele mają dziś do dyspozycji znacznie więcej źródeł informacji niż 10 lat temu. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców państw rozwijających się. Ponadto, coraz mniej informacji jest poddawanych ścisłej państwowej cenzurze. Jednak gwarancją pluralizmu i niezależności mediów jest nie tylko brak państwowej kontroli. Media muszą być także wolne od nacisków ze strony kół gospodarczych i politycznych. W wyniku reform rynkowych i integracji gospodarczej państwa przestały być właścicielem większości mediów, ale te same siły doprowadziły do zwiększenia koncentracji prywatnego kapitału. 85% brytyjskich dzienników, na które przypada 2/3 łącznego nakładu brytyjskich gazet, jest dzisiaj w rękach czterech medialnych koncernów. W Stanach Zjednoczonych rynek medialny zdominowało sześć dużych firm.

Firmy i politycy będą zawsze próbowali oddziaływać na rynek mediów. Odpowiedzią na ich przesadny wpływ nie powinien być jednak powrót ścisłej regulacji rynku przez państwo. Media muszą być zarówno wolne jak i odpowiedzialne. Z tego powodu ważniejszy jest dzisiaj wysoki poziom profesjonalizmu i etyki pracowników tego sektora. Media są wolne tylko wtedy, gdy służą w większym stopniu społeczeństwu niż władzy czy prywatnym inwestorom. Aby spełnić te cele nie trzeba uciekać się do państwowej kontroli. Wystarczy wprowadzić takie mechanizmy samoregulacji poprzez utworzenie niezależnych środowiskowych gremiów, uchwalenie kodeksu etyki zawodowej i powołanie rzecznika praw dziennikarzy, a także szkolenie i pogłębianie świadomości ludzi, którzy pracują w mediach.

Kolejnym priorytetem jest ustanowienie cywilnej kontroli nad siłami bezpieczeństwa - w przeciwnym wypadku, zamiast zapewniać obywatelom spokój i bezpieczeństwo, siły bezpieczeństwa mogą aktywnie działać w przeciwnym kierunku

Powszechne rozczarowanie nie jest jedynym problemem, przed jakim stoją demokracje na świecie. W wielu krajach jeszcze większą bolączką jest ogromna władza sił zbrojnych, policji i wywiadu, nie wspominając o wojskowych dowódcach, grupach paramilitarnych czy prywatnych firmach ochrony.

W drugiej połowie XX wieku autorytarne siły obaliły 46 rządów powstałych w wyniku wolnych wyborów. Od 1989 roku narodowe siły zbrojne uczestniczyły bezpośrednio w rozwiązywaniu sporów politycznych w 13 państwach środkowej i południowej Afryki, czyli mniej więcej w co czwartym kraju tego regionu. W niektórych państwach, na przykład w Nigerii w 1993 roku i w Myanmar w 1990 roku, przywódcy wojskowi wydarli władzę cywilnym rządom (lub nie zgodzili się jej oddać) pod pretekstem zapewnienia wewnętrznego pokoju. W innych krajach władze naraziły na szwank demokrację i osobiste bezpieczeństwo obywateli wykorzystując część sił bezpieczeństwa do swoich własnych celów. Tak było w Zimbabwe w latach 2000-2002. W jeszcze innych krajach ryzyko rozpadu struktur państwowych - kiedy sektor bezpieczeństwa zostaje podzielony, a nawet sprywatyzowany - jest równie duże co ryzyko powrotu do brutalnych rządów autorytarnych.

Załamanie się porządku w państwie godzi najszybciej i najbardziej w ludzi ubogich. Prawdziwą zmorą jest stosowanie przemocy wobec ludności cywilnej przez siły będące pod kontrolą rządu. W XX wieku siły rządowe zamordowały 170 milionów osób cywilnych, co znacznie przewyższa liczbę ludzi, którzy zginęli podczas wojen pomiędzy państwami.

Brak demokratycznej kontroli nad siłami bezpieczeństwa może również prowadzić do wypaczenia priorytetów w tej dziedzinie. Wiele rządów nadmiernie dozbraja siły policyjne i w ten sposób niweluje ich odrębność od sił zbrojnych lub przeznacza na utrzymanie policji stanowczo zbyt małe środki. Brak cywilnej kontroli nad siłami bezpieczeństwa - do których należy skuteczna i bezstronna policja - uniemożliwia rządom zagwarantowanie obywatelom bezpieczeństwa i ochrony i w poważnym stopniu wstrzymuje rozwój społeczny.

Relacje pomiędzy ludnością cywilną a siłami bezpieczeństwa rzadko przebiegają idealnie - nawet w mocno ugruntowanych demokracjach. Zachęcające przykłady młodych demokracji, takich jak Republika Południowej Afryki, niektóre państwa wschodniej Europy czy będące dotychczas często areną zamachów stanu kraje Ameryki Łacińskiej, dowodzą jednak, że sytuacja może zmienić się na lepsze. Postęp w tej dziedzinie może sprawić, że proces wzmacniania demokratycznych instytucji i systemów politycznych będzie miał szersze podstawy. Można sądzić, że zyska na tym również sfera pokoju i stabilizacji w skali międzynarodowej, ponieważ państwa demokratyczne rzadko prowadzą ze sobą wojny.

W krajach rozdartych przez konflikty wewnętrzne odzyskanie kontroli nad siłami zbrojnymi jest podstawowym warunkiem rozwoju społecznego. Inaczej próby przywrócenia pokoju będą stale obarczone ryzykiem niepowodzenia. Dotyczy to zwłaszcza kroków, które mają na celu ustanowienie podziału władzy i dopuszczenia do głosu różnych sił politycznych. Brak kontroli nad armią może stać się również przyczyną szalejącego bezprawia i zapewnić pełną swobodę działania zbrojnym grupom ekstremistów. Taki rozwój wypadków miał miejsce w latach 90-tych w Afganistanie i Somalii.

Nawet i z tej sytuacji można jednak znaleźć wyjście. Potrzebni są do tego przywódcy polityczni, którzy zadbają o rzetelny i uczciwy przebieg procesów polegających przede wszystkim na demobilizacji i resocjalizacji byłych bojowników i utworzeniu zrównoważonych pod względem etnicznym zawodowych sił bezpieczeństwa. Ważny będzie również aktywny udział tych polityków w zapewnieniu sprawiedliwego i trwałego pokoju, opartego, między innymi, na działalności nowopowstałych gremiów, takich jak komisje prawdy. Kluczowe znaczenie dla odrodzenia się danego narodu ma stworzenie politycznej przestrzeni dla opartego na szerokich podstawach pojednania narodowego i wykreowania dynamicznych lokalnych liderów, w tym kobiet i ludzi młodych. Niektóre kraje, takie jak Afganistan czy Timor Wschodni, potrzebują ponadto szeroko zakrojonego międzynarodowego wsparcia, które pomoże im utrzymać pokój i porządek, pociągnąć do odpowiedzialności sprawców naruszeń praw człowieka i zbudować demokratyczne instytucje, które będą w stanie rozstrzygnąć głęboko zakorzenione spory bez uciekania się do przemocy.

Globalna współzależność wymaga również szerszego uczestnictwa i większej odpowiedzialności w ramach globalnych procesów decyzyjnych

Zapewnienie obywatelom wpływu na decyzje, które rzutują na ich życie oraz możliwości rozliczania swoich przywódców nie są już tylko wewnętrzną kwestią. Są to demokratyczne pryncypia, które w jednoczącym się świecie mają globalny wymiar. Obecnie życie ludzi zależy bowiem w równym stopniu od krajowych, co od ogólnoświatowych zasad i aktorów.

Ta nowa rzeczywistość znalazła odzwierciedlenie w niedawnych antyglobalistycznych protestach, jakie miały miejsce zarówno w krajach uprzemysłowionych jak i w krajach rozwijających się. Takie protesty mają różne formy i wynikają z różnych pobudek, ale często jednoczy je żądanie, by globalni aktorzy i instytucje w szerszym stopniu uwzględniały interesy najuboższych mieszkańców globu i żywiej reagowały na ich potrzeby. Powyższa kwestia wydaje się pilna nie tylko uczestnikom tych protestów. Aby zmniejszyć globalne dysproporcje pod względem nakładów na badania medyczne, w 2001 roku powołano do życia globalny fundusz zdrowia. Na przykład, co roku malaria zabija co najmniej milion osób na świecie, z czego prawie wszystkie są mieszkańcami najuboższych państw. Od 1950 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stara się zwalczyć tę chorobę, ale przez tyle lat nie udało jej się pozyskać wystarczających funduszy na skuteczną prewencję lub kurację. W 1992 roku budżet badań nad 90% światowych chorób stanowił mniej niż 1/10 globalnego budżetu badań medycznych.

Na niekorzyść gospodarczych interesów państw rozwijających się działają reguły handlu międzynarodowego, które jak dotąd nie powstrzymały protekcjonistycznych zapędów państw uprzemysłowionych. Chodzi zwłaszcza o przepisy antydumpingowe i inne bariery pozataryfowe. Cła importowe stosowane przez kraje uprzemysłowione wobec krajów rozwijających się są średnio czterokrotnie wyższe od ceł na produkty sprowadzane z innych uprzemysłowionych krajów. Ponadto, kraje członkowskie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wydają na dotacje dla swoich rolników prawie miliard dolarów dziennie, czyli ponad sześć razy więcej niż wynoszą ich wydatki na oficjalną pomoc na rzecz rozwoju państw Trzeciego Świata.

Stworzenie odpowiedzialnego globalnego systemu sprawowania władzy stoi przed dwoma wyzwaniami. Pierwsze to zapewnienie większego pluralizmu poprzez zagwarantowanie szerszych możliwości udziału w globalnych procesach decyzyjnych pozarządowym ugrupowaniom. Chodzi szczególnie o ich wkład w wypracowanie mechanizmów, które mają zmienić podejście świata biznesu. Drugim wyzwaniem jest zwiększenie udziału i wpływu państw rozwijających się na działalność multilateralnych instytucji.

Zwiększenie pluralizmu w globalnych procesach decyzyjnych. Ruchy obywatelskie promują pluralizm na szczeblu globalnym poprzez szeroko nagłaśniane kampanie. Niektóre z nich przybierają radykalne i skuteczne formy. Przykładem może być przeprowadzona w ramach kampanii na rzecz oddłużenia najuboższych państw spektakularna akcja ruchu Jubileusz 2000. W 1998 roku otoczono ludzkim łańcuchem przywódców grupy G8 na szczycie w Birmingham. Podobne działania zwracają uwagę opinii publicznej na wiele innych kwestii: akcja "krwawe diamenty" - na finansowanie partyzantki w Afryce, czy też inna akcja - na umowę Związanych z Handlem Prawach Własności Intelektualnej (TRIPS), zawartą przez członków Światowej Organizacji Handlu (WTO), która groziła ludziom ubogim pozbawieniem dostępu do podstawowych lekarstw.

Zwiększeniu pluralizmu w globalnym życiu politycznym sprzyjają również nowe formy współpracy pomiędzy instytucjami państwowymi a globalnymi grupami społeczeństwa obywatelskiego. Jednym z najbardziej udanych przykładów takiej współpracy jest uchwalenie traktatu wzywającego do utworzenia Międzynarodowego Trybunału Karnego. Mimo sprzeciwu kilku liczących się państw, traktat został niedawno ratyfikowany, co jest częściowo zasługą poparcia, jakie zgromadziły wokół tej idei setki organizacji praw człowieka na całym świecie.

Międzynarodowe organizacje również włączają pluralizm do swoich mechanizmów i systemów. Spośród wielu przykładów można wymienić Światową Komisję do spraw Zapór Wodnych, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, nowe, oparte na konsultacjach podejście Banku Światowego do narodowych strategii redukcji ubóstwa czy niedawna inicjatywa Narodów Zjednoczonych Global Compact, która dotyczy społecznej odpowiedzialności podmiotów gospodarczych.

Zwiększanie uczestnictwa i odpowiedzialności w multilateralnych instytucjach. Narodziny globalnego społeczeństwa obywatelskiego otworzyły nowe możliwości pogłębienia demokracji na szczeblu międzynarodowym, ale należy również zreformować już istniejące międzynarodowe instytucje. Państwa rozwijające się powinny mieć więcej do powiedzenia we władzach tych instytucji, a zważywszy na swoje ogromne - i stale rosnące - wpływy na świecie, międzynarodowe instytucje powinny być w większym stopniu rozliczane ze swojej polityki i działań.

Weźmy za przykład Światową Organizację Handlu. Każdy kraj członkowski ma w tej organizacji jednego przedstawiciela, który dysponuje jednym głosem. To bardzo demokratyczne rozwiązanie. Jednak decyzje podejmuje się na zasadzie consensusu, który w ogromnym stopniu zależy od postawy największych i najbogatszych państw. Brak równowagi w zakresie udziału państw rozwijających się jest także widoczny w sferze globalnych inicjatyw obywatelskich. Wśród 738 organizacji pozarządowych akredytowanych przy konferencji ministerialnej WTO w Seattle w 1999 roku 87% stanowiły inicjatywy pochodzące z krajów uprzemysłowionych.

Międzynarodowe organizacje nigdy nie będą miały w pełni demokratycznego charakteru, ponieważ obywatele nie wybierają swoich przedstawicieli w WTO, MFW, Banku Światowym czy Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Wiele osób twierdzi, że brak równowagi pod względem globalnego znaczenia politycznego i gospodarczego podważa także reprezentatywny charakter decyzji podejmowanych na szczeblu międzyrządowym. Powyższy argument ma mocne podstawy. Świadczy o tym szczególnie wpływ Stanów Zjednoczonych na takie instytucje jak MFW czy WTO, który ma mało wspólnego z liczbą przysługujących USA głosów, a dużo wspólnego z pozycją tego kraju na ogólnoświatowej arenie.

Można więc sądzić, że nie przypadkiem bardziej reprezentatywne instytucje międzynarodowe w rodzaju Rady Gospodarczo-Społecznej czy Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych są postrzegane jako najmniej wpływowe. Realia są takie, że najpotężniejsze kraje - których członkostwo decyduje o znaczeniu każdej międzynarodowej instytucji - najczęściej ciążą ku instytucjom, które gwarantują im największe wpływy. Potęga niektórych krajów przenosi się później na pracę tych instytucji: czy to podczas zebrań WTO w "zielonej sali" czy w trakcie posiedzeń komitetu wykonawczego MFW. Te podstawowe realia muszą być uwzględniane w planach nadania państwom rozwijającym się większego znaczenia.

Mimo to istnieje duże pole manewru, aby uczynić globalne instytucje bardziej demokratycznymi. Zgłoszono już wiele propozycji zniesienia tak jawnie niedemokratycznych procedur jak prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa czy sposób wyboru prezesów MFW i Banku Światowego. Różne komisje, grupy ekspertów i organizacje społeczeństwa obywatelskiego postulują również zwiększenie przejrzystości działania wiodących międzynarodowych instytucji finansowych poprzez publiczne ogłaszanie decyzji ich organów wykonawczych. Mowa jest również o tym, że procesy decyzyjne w Światowej Organizacji Handlu powinny stać się bardziej otwarte i czytelne.

W ostatnich latach Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy i Narody Zjednoczone podjęły istotne kroki, by nadać swojej działalności bardziej otwarty i przejrzysty charakter. Próby wprowadzenia w życie bardziej ambitnych propozycji demokratycznych reform - na przykład w Radzie Bezpieczeństwa - stanęły w miejscu. Nadal jednak istnieje silna presja w kierunku nadania tym instytucjom nowych demokratycznych cech. Jest ona szczególnie aktualna od czasu, kiedy wiele z tych instytucji znacznie pogłębiło swoje zaangażowanie w procesy opracowywania narodowych programów gospodarczych, politycznych i społecznych. Im głębsza jest ingerencja międzynarodowych organizacji w skomplikowany proces reformowania systemów władzy w państwach rozwijających się, tym większa jest potrzeba zapewnienia otwartego i odpowiedzialnego charakteru pracy tych organizacji.

Tradycyjny argument przeciwko takiej reformie mówi o tym, że w jej wyniku procesy decyzyjne staną się powolne i nieefektywne. Tej tezie trzeba jednak przeciwstawić realia dzisiejszego, jednoczącego się świata. Bez względu na to, czy celem będzie pokój, wzrost gospodarczy czy ochrona środowiska, międzynarodowe wysiłki nie przyniosą efektów, jeśli nie będą w ich uczestniczyć instytucje krajowe. Na całym świecie Narody Zjednoczone, MFW, Bank Światowy i WTO przekonują się o tym, jak ważne jest dla wszystkich narodów poczucie identyfikacji z globalnymi procesami. Istnieją coraz większe szanse na to, że wiodące potęgi światowe zrozumieją, że bardzo powszechne w krajach rozwijających się poczucie wykluczenia i bezsilności może zagrażać wzrostowi gospodarczemu i bezpieczeństwu zarówno w krajach rozwijających się jak i w krajach uprzemysłowionych.

* * *

Lekcją wynikającą z ostatniego dziesięciolecia jest to, że narodowe instytucje polityczne nie nadążają za wyzwaniami w dziedzinie sprawowania władzy w coraz bardziej współzależnym świecie. W miarę jak młode demokracje usilnie starają się położyć podwaliny dla demokratycznego systemu władzy, nowe siły i instytucje zaczynają wywierać przemożny wpływ na życie ludzi. W tym samym czasie szerzą się nowe rodzaje wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów.

Wielu miało nadzieję, że zamachy terrorystyczne z 11 września zjednoczą świat w stawianiu czoła wyzwaniom związanym ze sprawowaniem władzy na poziomie państwowym i międzynarodowym. Pojawiły się nawet optymistyczne sygnały świadczące o tym, że świat zmierza w tym kierunku. Takim sygnałem była decyzja o zwiększeniu pomocy międzynarodowej podjęta podczas Konferencji na temat Finansowania Rozwoju w marcu 2002 roku. Istnieje jednak równie duże prawdopodobieństwo, że zamachy i ich pokłosie jeszcze bardziej osłabią globalne instytucje, wpłyną niekorzystnie na poszanowanie praw człowieka i pogłębią społeczne i ekonomiczne podziały.

Pewne jest to, że musimy zacząć działać. Musimy też w swoim działaniu trzymać się zasad, które sprzyjają kultywowaniu demokracji, wspieraniu rozwoju i poszerzaniu zakresu ludzkiej wolności na całym świecie.

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

×