facebook facebook instagram youtube

ORGANIZACJA NARODÓW ZJEDNOCZONCYH I KWESTIA INTERNETU

Kofi A. Annan

Głównym celem Światowego Szczytu Społeczeństwa Informacyjnego, który odbędzie się w przyszłym miesiącu w Tunisie, jest zapewnienie ubogim krajom możliwości czerpania w pełni z korzyści, jakie nowe technologie informatyczne i komunikacyjne niosą dla rozwoju społeczno - gospodarczego. Jednakże im bliżej spotkania tym bardziej rośnie liczba błędnych informacji o Szczycie.

Jednym z takich twierdzeń coraz częściej ostatnio powtarzanych jest to, że Organizacja Narodów Zjednoczonych chce "przejąć", nadzorować lub w inny sposób kontrolować Internet. Mija się to z prawdą. ONZ nie chce zawładnąć internetem, chce jedynie zapewnić, by miał on globalny zasięg. To pragnienie wpisuje się w ideę Szczytu.

Oczekuje się, że kwestia Internetu wzbudzi wielkie emocje. W czasie swojego krótkiego istnienia Internet spowodował głębokie, a nawet rewolucyjne zmiany w dziedzinach takich jak ochrona zdrowia, oświata, dziennikarstwo i polityka. W działaniach ONZ na rzecz rozwoju mieliśmy okazję zaobserwować jedynie pierwsze oznaki ogromnych korzyści jakie zapewnia Internet: dla ofiar kataklizmów - szybszą i lepiej skoordynowaną pomoc; dla ubogich osób mieszkających na odległych terenach - dostęp do ratującej życie informacji medycznej, a dla ludzi zniewolonych przez represyjne rządy - dostęp do nieocenzurowanej informacji oraz możliwość przedstawienia swoich krzywd i zaapelowania o pomoc.

Istnieją również uzasadnione obawy związane z wykorzystywaniem Internetu do celów terrorystycznych i udzielania pomocy terrorystom, rozpowszechniania pornografii, prowadzenia nielegalnych działań czy gloryfikacji nazizmu i innych szerzących nienawiść ideologii. Jednakże cenzura cyberprzestrzeni, ograniczenie rozwoju technicznego, bądź poddanie internetu surowemu nadzorowi rządowemu oznaczałoby odwrócenie się plecami od jednego z największych instrumentów kształtujących rozwój. Ochrona Internetu oznacza ochronę wolności.

Do chwili obecnej zarządzanie Internetem, w takim zakresie jak przesyłanie spamu czy przestępstwa w cyberprzestrzeni, jest rozproszone i fragmentaryczne, podczas gdy zarządzanie infrastrukturą Internetu odbywa się dzięki nieformalnej lecz efektywnej współpracy różnych instytucji z firmami prywatnymi, społeczeństwem obywatelskim oraz środowiskiem akademickim i naukowym. Jednakże krajom rozwijającym się ciężko jest nadążyć za zmianami i czują się one wykluczone ze struktur zarządzania Internetem.

Stany Zjednoczone zasługują na nasze podziękowania za rozwój Internetu i jego udostępnienie światu. Z przyczyn historycznych Stany Zjednoczone mają najwyższą kontrolę nad podstawowymi zasobami i środkami sieci. Wiele osób uważa, że ta kontrola powinna być dzielona ze społecznością międzynarodową. Same Stany Zjednoczone, które wypełniają swoje obowiązki nadzoru sprawiedliwie i honorowo, uznają, że inne rządy mają uzasadnione obawy względem polityki społecznej i suwerenności, przyznają też, że należy kontynuować starania mające na celu zwiększenie udziału innych państw w zarządzaniu Internetem. Konieczności zmian nie należy rozpatrywać w kontekście przeszłości czy nawet teraźniejszości, dotyczy ona przyszłości, kiedy to w krajach rozwijających się nastąpi gwałtowny rozwój internetu.

Obecnie jesteśmy świadkami początku dialogu dwóch różnych środowisk: pozarządowej społeczności internetowej, gdzie decyzje tradycyjnie podejmuje się nieformalnie i oddolnie oraz bardziej sformalizowanej, zorganizowanej grupy rządów i organizacji międzyrządowych. Internet stał się tak ważnym narzędziem dla gospodarki i administracji prawie każdego państwa, że naiwnością byłoby oczekiwać braku zainteresowania rządów, zwłaszcza w sytuacji, gdy jego zastosowanie przez służby publiczne w dziedzinach takich jak oświata i ochrona zdrowia będzie stawać się jeszcze bardziej powszechne. Rządy muszą prowadzić swoje polityki dotyczące internetu, koordynować działania między sobą i społecznością internetową. Jednakże rządy nie mogą samodzielnie ustalać zasad. Muszą być skłonne do współpracy z partnerami wywodzącymi się z poza kręgu rządowego. Przecież to właśnie oni odegrali kluczowe role w tworzeniu i rozwoju Internetu i to oni pozostaną siłą napędową jego dalszej ekspansji i wprowadzania innowacji.

Podczas poprzedniego szczytu, który odbył się dwa lata temu w Genewie, dyskusje na temat zarządzania Internetem utknęły w martwym punkcie. Dlatego na prośbę państw członkowskich ONZ powołałem zespól, którego zadaniem miała być dalsza analiza tego zagadnienia. Grupa Robocza do spraw Zarządzania Internetem przedstawiła swoje wnioski w raporcie, który odzwierciedla poglądy jej członków, ale nie Organizacji Narodów Zjednoczonych. W raporcie zaproponowano stworzenie "nowej przestrzeni do dialogu" - forum, które zgromadziłoby wszystkich zainteresowanych w celu wymiany informacji i doświadczeń w ramach najlepszych praktyk, jak również omówienia spornych kwestii. Forum to nie posiadałoby kompetencji decyzyjnych.

Grupa Robocza zaproponowała także różne opcje przyszłego modelu nadzoru Internetu uwzględniające zróżnicowany stopień zaangażowania rządów i ich relacji z Organizacją Narodów Zjednoczonych. Żadna wersja nie sugerowała, że ONZ ma przejąć sprawy związane z obsługą techniczną sieci od instytucji i firm, które obecnie zajmują się internetem. W żadnej z nich nie proponowano utworzenia nowej agendy ONZ, a niektóre z nich nie przewidują jakiejkolwiek roli dla ONZ. Wszystkie propozycje zakładają, że zarządzanie Internetem na co dzień powinno pozostać w gestii instytucji technicznych, nie tylko po to, by chronić go przed stałą ingerencją polityczną. Te i inne sugestie są obecnie rozważane przez państwa członkowskie ONZ.

Wszyscy uznajemy potrzebę szerszego międzynarodowego uczestnictwa w dyskusjach na temat zarządzania Internetem. Nie ustalono jednak dotąd, jak to osiągnąć. Odłóżmy na bok obawy dotyczące "zakusów" ONZ na Internet. Wielu chciałoby zaatakować Organizację Narodów Zjednoczonych na nowym froncie, jednakże ten zarzut jest bezzasadny. Organizacja Narodów Zjednoczonych chce jedynie promować dialog i zgodę pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi stronami po to, by w ostatecznym rozrachunku wszyscy ludzie mogli korzystać z dobrodziejstw internetu.

W procesie przygotowawczym do Szczytu potwierdzono, że każdy człowiek ma prawo do "poszukiwania, otrzymywania oraz przekazywania informacji i wyrażania przekonań za pomocą dowolnego medium bez względu na ograniczenia". Wzywam wszystkie zainteresowane strony, by w Tunisie były gotowe do działań zmniejszających przepaść cyfrową; mających na celu tworzenie otwartego dla wszystkich społeczeństwa informacyjnego, które wzbogaci i zapewni równe szanse wszystkim ludziom. Wzywam wszystkich do kontynuacji i dalszego rozwoju internetu i zapewnienia płynnego przejścia z dwudziestego do dwudziestego pierwszego wieku.

Artykuł Sekretarza Generalnego ONZ, październik 2005 r.

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

×